poniedziałek, 31 marca 2014

Czy zdążymy ją uratować?

Kilka dni temu otrzymaliśmy błagalną prośbę o przejęcie starszej klaczy, która już nie może zarabiać na swoje utrzymanie.
Klacz - prawie 20 letnia, dała kilka źrebiąt, ciężko pracowała pod siodłem - obecnie schorowana, kulawa, nieprzydatna...

Właściciel kocha klacz...ale jak to w zazwyczaj bywa, gdy koń się "zużywa" trzeba go wymienić. Przykra rzeczywistość.
Wartość rzeźna klaczy przekracza 2 tysiące złotych. I właściciel już ma na nią kupców.
Zapytał nas czy za 1000 zł odkupimy ją od niego do środy, bo więcej nie ma czasu czekać. Żal mu staruszki, nie chce oddawać jej na mięso, ale jak nie będzie wyboru?

Mamy czas do środy (02.04.14). Czy zdążymy uratować starszą klacz?



Jedyne zdjęcie Starszej jakie mamy, mimo, że nie podobna - to ze spojrzenia przypomina nam naszą kochaną BALBINKĘ, która 22 stycznia 2014 od nas odeszła pozostawiając ogromną pustkę w sercu...


czwartek, 27 marca 2014

Tobi - uwaga zdjęcia drastyczne



Cierpienie Tobiego stało się już medialne. Niestety zewsząd dobiegają sprzeczne ze sobą informacje, niektóre wyssane z palca, inne wyjęte z kontekstu. Bardzo nam przykro z tego powodu i za wszystko przypłacamy teraz swoim zdrowiem.
 Ponoć "prawda zawsze zwycięży" - niestety chyba nie w naszym przypadku. Jednak nie poddajemy się i chcemy aby wszyscy dowiedzieli się, że dałyśmy z siebie wszystko i gdybyśmy miały postąpić tak drugi raz, na pewno tak by się stało.
 To fundacja uratowała Tobiemu życie, nie lekarz... przepraszam, jak to niektórzy twierdzą "specjalista".
Wyciągnęłyśmy Tobiego z klatki w punkcie zatrzymań psów. Z klatki, która była brudna, gdzie hałas szczekających psów jest ogromny. Byłyśmy niemal pewne, że pies tego nie przeżyje. Był w opłakanym stanie... Dostałyśmy wiadomość, że psiak ma "coś z oczami" i czy zawieziemy go do weterynarza. Wtedy jeszcze nie wiedziałyśmy, że Tobi będzie "sławny". 


Wolontariuszki rozjechały się do domów, to był kolejny wieczór.. Wieczór jak każdy inny.. Niestety takie są realia - takich psów bywa u nas mnóstwo. 


Jednak oględziny u weterynarza były niczym kubeł zimnej wody. Tobi miał zaszyte oczy, dziurę w odbycie i ucięty ogon - żadnych złamań i obrażeń wewnętrznych . Wszyscy byliśmy w szoku. Pierwsze myśli jakie się nasuwały to nie wypadek lecz celowe działania człowieka. Tak wtedy myślałyśmy i niestety ta broszka pozostała - że wymyśliłyśmy tę historyjkę aby zadziałać na wrażliwości ludzi, którzy wpłacają pieniądze. Tak nie było - naprawdę tak myślałyśmy, bo nie czarujmy się.. kto przez takie obrażenia pomyśli jeszcze o wypadku? Niestety do dziś nie wiadomo co mu się naprawdę stało - o tym już wie chyba tylko on. Po otwarciu powiek przez weterynarza, jeden oczodół był pusty natomiast z drugiego oko po prostu WYPADŁO ?! Potrzebna była plastyka odbytu i pozbycie się resztek ogona z martwicą z której sączyła się ropa.
Niestety nie mogłyśmy napisać, że psa zabrałyśmy z punktu. Byłyśmy przerażone faktem, że już nigdy nie będziemy mogły tam wejść. Nie zobaczymy już naszej kochanej Almy, Tajgi, Jambo i wielu innych... 
Poza fundacją nikt nie przykłada ręki aby te pokrzywdzone psy znalazły domy. Napisałyśmy, że pies leżał w rowie. Może i to był błąd, ale byłyśmy zmuszone sytuacją aby nie wyjawić prawdy.

W poniedziałek pojawiła się sensacyjna wiadomość. Weterynarz z Pszczyny przyznał się, że opatrzył psa i zaszył mu oczy. Ktoś przywiózł mu go z wypadku. Owy lekarz nakazał zawieźć psa w takim stanie do punktu i wsadzić go do za przeproszeniem - obsranej klatki. Gazety opisują go jako bohatera - uratował psu życie!. 
Cóż... czy aby na pewno ?

Oczywiście napisałyśmy sprostowanie, że pies tak naprawdę był z punktu, nie z rowu. Wielu osobom się to nie podobało, gdyż fundacje powinny być rzetelne. Owszem, może i tak... ale osoby, które naprawdę kochają zwierzęta zrobią wszystko aby je chronić.

Cieszy nas fakt, że tysiące osób nas popiera i dodaje słowa otuchy. To dla nas bardzo ciężki okres. 
Niestety polskie prawo jest ułomne, a przez tą ułomność ciepi mnóstwo zwierząt. Może kiedyś to się zmieni. Może i nam uda się zmienić... 

Prosimy was bądźcie z nami, bo jak wiadome - przyjaciół poznaje się w biedzie.






W klinice :


Znajdziemy Tobiemu najlepszy dom jaki będzie mógł sobie wyobrazić....
 

czwartek, 20 marca 2014

Dlaczego powstał blog?

Ponieważ tutaj nałatwiej nam opowiadać przypadki dnia codziennego..
  Jesteśmy na FB: Zwierzęca Arkadia , mamy tez stronę: KLIK! więc powstał i nasz „dziennik”. Będziemy starać się na bieżąco informować co u nas i naszych zwierzaków słychać. 
Jak zapewne wielu z Was wie – pomagamy psom z Punktu Zatrzymań. To miejsce tymczasowego pobytu bezdomnych zwierząt. Z owego Punktu po zapełnieniu psy przewożone są do schroniska w Mysłowicach. Od lat najpierw jako osoby prywatne, obecnie jako Fundacja staramy się aby do tego nie doszło. Na dzień dzisiejszy Punkt jest pełen. Gdy zabieramy 1 psa na jego miejsce przychodzą kolejne 3. Powiecie – walka z wiatrakami, bo tak faktycznie jest. Ale co możemy zrobić skoro Pszczyna nie chce postawić prawdziwego schroniska? Sytuacja jest ciężka – my mamy już ponad 20 psów (czekają na adopcję) w płatnych hotelach i domach tymczasowych. A Punkt pęka w szwach, boimy się wywozu... Bardzo potrzebna nam pomoc w ogłaszaniu zwierząt które już mamy, domy tymczasowe są na wagę złota, opiekunowie wirtualni pomogli by nam w utrzymaniu zwierząt. Bardzo prosimy o jakiekolwiek wsparcie, same nie damy rady... 

Z dobrych wieści – dziś do domu tymczasowego w Łodzi odjechał PUSZEK

będzie tam czekał na adopcję.
 Dziś także wykastrowany zostanie psiak z Punktu, młody labrador KSIĘCIUNIO. Po kastracji zostanie odebrany przez swoich nowych właścicieli i pojedzie do domu w Dąbrowie.

PILNIE szukamy domu tymczasowego dla psa w typie boksera BANDOSA. Psiak w kwietniu traci obecny dom tymczasowy i jeżeli nie uda nam się niczego znaleźć ponownie wyląduje w Punkcie Może masz kawałek miejsca w domu dla Bandosa? Zapewniamy karmę i opiekę weterynarza.