czwartek, 29 października 2015

Lepsze i gorsze psie bezdomniaki - dlaczego podział?

Nawiązując do tytułu - czy mamy lepsze i gorsze bezdomniaki?
Czemu takie stwierdzenie, kiedy każdy bezdomny pies jest tak samo poszkodowany?

Na przestrzeni tych 3 lat działania Fundacji i lat wcześniejszych gdy Fundacji jeszcze nie było, a działałyśmy jako osoby prywatne - zauważyłyśmy pewną zależność (zapewne wiele osób zajmujących się "bezdomnością" to zauważyło) i chcemy o tym trochę pozrzędzić.

Czy są lepsze bezdomne psy i gorsze bezdomne psy? Wiele z Was powie: "Pies to pies". I teoretycznie jest to prawda, ale jak to wygląda w praktyce?

Podam przykład, obrazkowy.


BIAŁA - śliczna, niewielka kundelka. Młoda. Od kilku miesięcy czeka na dom w Przechowalni w kojcu.





Pies w typie Beagla -  trafił do Przechowalni. Zdjęcie pobrane z wikipedii - takiego psa pod opieką NIE MAMY to tylko przykład. Rasa także wybrana jako pierwsze lepsza z brzegu - zbliżona wzrostem do BIAŁEJ. Ale generalnie w miejsce "w typie beagla" można wstawić dowolną rasę.




I wiecie co? O przykładowego Beagla po pierwszym dniu od dodania zdjęcia mielibyśmy już całą garść domów tymczasowych i kilka domów stałych. I to przed zakończeniem kwarantanny!

Po 3 miesiącach ciągłego dodawania na stronę Białej  - nie mamy żadnego zapytania o sunię. ŻADNEGO.

Wniosek?
Rasowe bądź w typie (ale mocno w typie!) mają lepiej niż zwykły kundel.

Przykład nr. 2.
Dzwoni telefon.

- Dzień dobry, ma Pani może jakieś owczarki szkockie, yorki, maltańczyki, pudle, etc?
Ja: - Niestety nie, ale mamy przepiękne kundelki, niektóre zbliżone wyglądem do owczarka szkockiego, yorka, maltańczyka, pudla, etc.
- Aaaa to nieee. Kundla to ja nie chcę. Bo wie Pani, tych kundli to wszędzie całe mnóstwo biega. A ja chcę mieć ładnego psa. RASSSSSOWEGO.

Tego typu telefonów odbieramy kilka tygodniowo. 
I za każdym razem jest mi tak samo przykro słysząc takie stwierdzenia. 

Oczywiście nie mam nic przeciwko adopcji psów w typie rasy - bo one także potrzebują pomocy.
Chodzi mi bardziej o te przykre sytuacje (patrząc ze strony kundelków) kiedy to "zwykły, bury kundel" czeka na swoją szansę miesiącami, a nawet latami. Lub nie doczeka się wcale. A pies w typie praktycznie w 90% znajduje opiekę w mig. I wiecie co jest w tym wszystkim najdziwniejsze? Że przy wielu psach w typie mało kogo obchodzi zachowanie, mimo naszych uwag na temat niektórych zachowań, mimo informacji, że niewiele wiemy o psie - mało kogo to zraża.
W przypadku kundli - ho ho ho, nie daj boże ma jakąś wadę - często traci szansę na dom tymczasowy/stały. Nie mówię, że jest to regułą, bo JAKOŚ wyadoptowujemy i kundelki, ale jest to nie lada wyzwanie. Trwa to zdecydowanie dłużej.


Ale ale - jest jeszcze jeden mały szczegół - bo psy w typie dzielą się na bardziej w typie i mniej w typie. Oczywiście psy bardziej w typie dostaną swoją szansę w ciągu kilku dni od ukazania się informacji o nich.
Psy mniej w typie - mają mniejsze szanse, ale i tak większe od "typowych" kundli.


I kolejny przykład obrazkowy! :D


Nr. 1



Nr. 2




Zgaduj zgadula - który pies znalazł dom chwilę po kwarantannie (która trwa 14 dni), a który czekał kilka dobrych miesięcy? O obu psach nie mogłyśmy powiedzieć za wiele. Oba zbliżone wiekiem. Oba w typie ras północy.

Tak, tak - oczywiście nr. 2. 

Takich przykładów mogłabym podawać całe mnóstwo, bo trochę się ich już nazbierało.


Dlatego my stawiamy na KUNDELKI! 
Skupiamy się na pomocy dla nich, bo zwyczajnie mają gorzej tylko dlatego, że nie są rasowe. Oczywiście psom w typie także pomagamy, ale nie stawiamy ich na piedestał - tak jak niektórzy próbują na nas to wymusić, traktujemy je na równi z kundelkami. 
Przeważnie gdy trafia do nas pies w typie - staramy się znaleźć organizację zajmującą się daną rasą. 

Podsumowując - nie bądźmy psimi rasistami!
Pamiętajmy, że każdy pies - czy to rasowy czy też kundel bury - każdy z nich ma 4 łapy, serce, ogon i potrafi szczekać...
Każdy odczuwa strach, ból, każdy odczuwa zimno w schroniskowym kojcu, każdy chce być kochany i głaskany. Nie dzielmy bezdomnych psów na lepsze czy gorsze, bo KAŻDY ZASŁUGUJE NA DOM I MIŁOŚĆ!










środa, 28 października 2015

Julek, nasz bezzębny staruszek!

Julek to nasz koci staruszek.
Trafił do nas kilka miesięcy temu.
Pamiętam ten dzień jak dzisiaj - wtedy poznałam Dominikę.
To ona jedna nie przeszła obojętnie obok leżącego na trawie kota błagającego o ratunek.
Chociaż mijał go nie jeden mieszkaniec Pszczyny...
Jego stan był ciężki.
My podjęłyśmy walkę.
On bardzo chciał żyć.
Więc lekarze mieli pełne ręce roboty :)
Mijał czas, Julek czuł się coraz lepiej.
Zapalenie płuc ustąpiło, polepszyły się wyniki krwi - szczególnie te nerkowe.
Można było wyrwać mu zęby - ponieważ w jamie ustnej szalał straszliwy stan zapalny, ciekła ropa.
Nie potrafił jeść, cierpiał...
Dzisiaj Julek to radosny staruszek, który przy każdej wizycie daje popalić  :)
Nie lubi się badać i niestety niebywale to eksponuje :D
Jednego kota ważącego 3 kg muszą do osłuchania trzymać conajmniej trzy osoby :D
Niedawno byłyśmy z naszym dziadkiem na kolejnej wizycie, ponieważ jego lata życia 'pod chmurką' i nieleczone choroby zostawiły ślady w postaci nawracających infekcji.
Chłopak często ma katar i ropieją mu oczka.
Przy tej okazji zrobiłyśmy badania , żeby sprawdzić jak nerki i wyszły całkiem nieźle !
Może ktoś z Was podaruje Julkowi karmę niskobiałkową, typu Renal?

A może ktoś się zakocha i zechce podarować foszastemu dziadkowi dom? :)

33 1540 1128 2081 9100 7566 0001
Fundacja "Zwierzęca Arkadia"
ul. Sarenek 10B
43-215 Jankowice
tytułem : Julek
Kontakt:
782 34 15 15 / 782 24 15 15




wtorek, 27 października 2015

Śpieszmy się kochać bezdomne psy, tak szybko odchodzą :( Pożegnanie z Gamą...

Mamy do przekazania bardzo smutne wieści :(

Dziś, chwilę przed godziną  15 odeszła jedna z naszych suczek – Gama :(

Gama wiosną tego roku trafiła do Punktu Zatrzymań. Tam ją poznałyśmy. Suczka była w niezbyt dobrym stanie fizycznym, na ciele miała wiele dużych guzów umiejscowionych w okolicach zadu i jednej z łap.

Dzięki pomocy Eweliny Bałazy udało się sunię umieścić w hotelu i przygotować do operacji usuwania guzów.

Operacja się powiodła, guzy zostały w całości usunięte, niestety wyniki histopatologii nie były pozytywne – guz okazał się mięsakiem – nowotwór złośliwy.

Liczyliśmy się z możliwymi przerzutami, ale mieliśmy nadzieję, że Gama będzie miała szansę cieszyć się życiem choć tyle co nasza Nangusia, która zmarła z powodu tego samego nowotworu. Nanga po operacji usuwania guzów przeżyła 2 lata bez przerzutów…

Gama pierwszą operację miała 28 lipca 2015. Mamy 27 października…przerzuty pojawiły się już po 3 miesiącach i tym razem zaatakowały organy wewnętrzne. Dziś Gama była umówiona na operację cysty na jajniku i jednocześnie sterylizacji – bo takie były podejrzenia lekarzy po wykonanych wcześniej badaniach.

Po „otwarciu” Gamusi okazało się, że na nerce jest 5 cm guz naciekający na naczynia krwionośne kręgosłupa i sam kręgosłup :(

Niestety guz był już tak rozsiany, że lekarze nie mieli nawet możliwości usunięcia go. Ponadto na niewiele by się to zdało nawet gdyby był choć cień szansy usunięcia go, sunia miałaby kolejne przerzuty na inne organy.

Lekarze nie widzieli sensu w dalszym krojeniu psa i skazywaniu jej na cierpienie.
Podjęliśmy decyzję o niewybudzaniu Gamy z narkozy :( :( :(

Chcielibyśmy podziękować wszystkim którzy Gamie kibicowali, wspierali, byli...
Dziękujemy Emilce za wspaniałą opiekę nad Gamusią.


***

Żegnaj Księżniczko…
Tak bardzo boli, że byłaś z nami tak krótko :(  I odeszłaś tak niespodziewanie :(




„Śpij piesku, śpij…
już odpocząć trzeba
Może będziesz miał
swój kawałek nieba
Może będzie tam
piękniej niż tu teraz
Może spotkasz tych, których tu już nie ma…
Śnij, piesku śnij…
w snach jest zawsze pięknie
Ciepły dom, miejsca dość
na twe wierne serce
Przyjdzie czas spotkać się
potarmosić uszy
lub razem na spacer znowu gdzieś wyruszyć
Lecz dziś sobie śnij
a czas łzy osuszy”







[*] [*] [*]



poniedziałek, 26 października 2015

Zaskakujący weekend - przedłużymy dobrą passę?

W miniony weekend jak wiecie - domy znalazły 2 psy, które miały raczej małe na to szanse. 
Borys i Komar, psy określane już mianem seniorów. Czekały 2 lata w hotelach na uśmiech od losu.
I udało się!!! <3


Mamy nadzieję, że dobra passa zostanie zachowana i reszta naszych weteranów hotelowych będzie miała szansę na swój dom.



Dziś chciałabym polecić KŁA - przepięknego, niezwykle utalentowanego pod względem szkolenia psa, o którego o dziwo nie ma żadnych telefonów!
ŻA - DNYCH.
Dlaczego?
Nie mam zielonego pojęcia. Nie dzwoni nikt, totalnie nikt. 
A psisko naprawdę godne uwagi. 

Kieł polecany jest do domy gdzie czas będzie spędzał aktywnie. Ten pies musi coś robić. Musi być zmęczony psychicznie i fizycznie aby funkcjonować w przyzwoity sposób.
To ewidentny typ psa pracującego.
Kieł ma ok 4 lat. Raczej dogaduje się z innymi psami, choć zdecydowanie woli suczki. Jest typem dominującym. Polecany do domu bez małych dzieci i kotów. Raczej do domu z ogrodem niżeli do mieszkania w bloku.

Preferowany opiekun dobrze aby miał doświadczenie z rasami północy. 

Jeżeli Kieł Cię zainteresował - zadzwoń! Zadanie kilku pytań do niczego nie zobowiązuje, a nuż znajdziesz fajnego przyjaciela odpowiadającego Twojemu trybowi życia?

KONTAKT:
tel. 664 768 580
e-mail: zwierzeca_arkadia@poczta.fm








niedziela, 25 października 2015

Potrzebna karma dla szczeniąt - jakikolwiek "JUNIOREK" - może masz coś na zbyciu?

Naszej małej Arkadii vel. Nani przydałaby się karma dla szczeniąt.

Nani przebywa w domu tymczasowym, który chcielibyśmy nieco odciążyć. Czy ktoś z Państwa zechciałby podarować trochę suchej karmy dla suni? Ważne aby była to karma dla szczeniąt, ponieważ Nani to jeszcze dziecko.

Przyjmiemy każdą ilość! Nawet tę najmniejszą!

ADRES DO WYSYŁKI:
Fundacja "Zwierzęca Arkadia"
ul. Sarenek 10B
43-215 Jankowice














NANI W DALSZYM CIĄGU JEST DO ADOPCJI!

KONTAKT:
782 241 515 / 782 341 515

sobota, 24 października 2015

Jak nie urok to...chory pies.

Podopiecznych w hotelach mamy dość sporo.
Wszystkie psy które mamy w hotelach to psy wyciągnięte z miejskiej przechowalni psów w Pszczynie.
Są to psy głównie starsze. Z marnymi szansami na nowy dom. 

Niestety jak to przy starszych psach bywa - zaczęły się sypać zdrowotnie :(
A żeby nie było za miło to taśmowo - jeden po drugim :(

Zaczęło się od Ziry, która i tak choruje już dłuższy czas, ale jej stan się poprawiał, aż tu przy kolejnej wizycie kontrolnej wyszło, że Zirze zbiera się płyn w jamie brzusznej...
Zira je specjalistyczną karmę (Taste of the Wild Sierra Mountain się nazywa - jakby ktoś zechciał jej sprezentować), obecnie ma terapię sterydową przez 2 tygodnie. Jeżeli nie będzie poprawy to niestety czeka ją operacja, otwieranie jamy brzusznej aby zobaczyć "co siedzi w środku". Dotychczasowe leczenie nie przynosi żadnych pozytywnych skutków, a wykorzystane zostały już prawie wszystkie możliwe opcje.

Tak Zira wygląda obecnie...
Najgorsze jest to, że lekarze nie potrafią znaleźć przyczyny jej złego stanu zdrowia.




Następnie posypał się nasz jamnikowaty Lucek z padaczką. Hotelik zgłosił nam, że Lucek gorzej się czuje, wymiotuje, ma biegunkę. Zaleciliśmy niezwłoczną wizytę u weterynarza. Lucek miał pobraną krew i został podłączony pod kroplówkę. Wyniki wskazują na zapalenie trzustki, nie można też wykluczyć procesu nowotworowego :( :( :(

Obecnie ma zaleconą 3 dniową głodówkę, codzienne kroplówki, antybiotyk i po 3 dniach dietę niskotłuszczową. Najlepiej karma GASTROINTESTINAL LOW FAT (jakby ktoś zechciał wspomóc choć maleńkim, 1 kg workiem to będziemy po stokroć wdzięczne). Najbliższe dni pokażą co dalej z naszym małym Lucjanem...





I ostatnia...Gama.
Gama została przez nas z zabrana z przechowalni przez ogromną ilość wielkich guzów na swoim ciele. Została zoperowana. Guzy okazały się "mięsakami". W związku z czym istnieje ryzyko przerzutów. 
Wczoraj dzwoni telefon z hotelu - Gama ma dziwny, śluzowaty wypływ z dróg rodnych. Gama siup do samochodu - pojechali do przychodni.
Po USG wszystko wskazuje na cystę na jajniku. O rozmiarach 5 cm...
Niewykluczony guz nowotworowy. 
Operację zaplanowano na wtorek - istnieje ryzyko pęknięcia guza w jamie brzusznej. Trzeba działać jak najprędzej.
Koszt operacji 500 zł + ew. histopatologia 150 zł...












Bo jak to mówią - nieszczęścia chodzą parami...
U nas niestety trójkami :( :( :(

Bardzo Was prosimy o ciepłe myśli i trzymanie kciuków za naszą chorującą trójkę. Cała trójka ma szanse 50 na 50. Będziemy walczyć o ich zdrowie!




Jakby ktoś zechciał wesprzeć, kogokolwiek, jakkolwiek - to podajemy konto:

KONTO:
33 1540 1128 2081 9100 7566 0001
Fundacja "Zwierzęca Arkadia"
ul. Sarenek 10B
43-215 Jankowice
tytułem: CHORUJĄCA TRÓJKA







piątek, 23 października 2015

Ciągniemy koci temat dalej...

Jako, że telefon w sprawie kotów nie przestaje dzwonić - ciągniemy ten temat dalej.

I...nieee, nie dzwoni w sprawie pomocy dla kotów - dzwoni, żeby nam podarować kolejne koty!
Dziennie proponowanych nam jest średnio 7 kotów "do oddania".

Nie pytajcie czemu do oddania - powodów jest "milion pińcet", a czy są one prawdziwe? Już przestałyśmy się nad tym zastanawiać. Bo wyznajemy zasadę - jeżeli przyjąłeś pod swój dach zwierzę, zdecydowałeś się wziąć za nie odpowiedzialność  to rób to mimo wszelkich przeciwności! Powtórzę to co ostatnio: Nie przerzucaj odpowiedzialności za swoje zwierzę w inne ręce, bo to nie rozwiązuje problemu, jedynie TY czujesz się "czysty".

Ale nie o tym chciałam dzisiaj pisać.

Dzisiaj chciałabym zachęcić do adopcji kotów dorosłych. O ile kocięta jako tako da się do adopcji wydać to z dorosłymi jest makabra. 2/3 naszego stada 55 kotów stanowią koty dorosłe. Najróżniejszych maści. Oswojonych, przyjaznych, po zabiegach kastracji/sterylizacji, No, całkiem gotowe do adopcji koty.

I co?

No i nic. Zainteresowanie tymi kotami zerowe tylko z tego względu, że...nie są już słodkimi, mruczącymi kuleczkami. Smutne. I bardzo egoistyczne.
Większa część ludzi rozpływa się nad kocimi maleństwami, większa część chce "wychowywać kota od małego", "bo dorosłego już się nie da wychować". Mam do tego jedno duże ALE - Czy jakiegokolwiek kota można "wychować"? Patrzę w kontekście wychowania porównując z psem. Moim zdaniem każdy kot to indywidualista. To kot ma człowieka, nie człowiek kota :)

Ponadto, często swoją decyzję argumentujecie jeszcze jednym tekstem: "Bo nie chcę go/jej za szybko pochować". Rozumiem, śmierć dla każdego jest przeżyciem traumatycznym ale czy ktokolwiek z Was zastanowił się nad tym ile osób wypowiada takie teksty? Zastanawialiście się, że te dorosłe koty w większości umrą jako bezdomne, jako jedne z wielu. Nie będzie przy nich ukochanego człowieka, który będzie wspierał do końca. Niejednokrotnie koty trzymane w większych skupiskach umierają szybciej - ze względu na podwyższony poziom stresu. Poza tym - jaka jest różnica między adopcją kota 3 miesięcznego, a kota mającego np 1,5 roku? Jak proponujemy zainteresowanym ten przedział wiekowy to zawsze słyszymy: Ale to już za stary...
Really?!

Pamiętajcie, że na kocięta zawsze znajdą się chętni (no dobra, PRAWIE zawsze), a na dorosłego kota? Cóż, wielokrotnie trzeba namawiać.


Osobiście zawsze wybierałabym zwierzęta dorosłe. I nie tylko przez wzgląd na to, że mają mniejsze szanse na dom (choć to też jest jednym z powodów, ale nie głównym), ale dla tego, że najzwyczajniej w świecie cenię sobie spokój. A dorosły kot, dorosły pies zazwyczaj w jakimś stopniu jest o wiele bardziej zrównoważony niżeli kocię czy szczenię. W większości przypadków dorosłe koty znają zasady zachowania czystości w mieszkaniu. Jak dla mnie są to bardzo ważne kwestie, które naprawdę cenię u zwierzęcia dorosłego.

Tak więc, jeżeli zastanawiasz się nad adopcją kota - pomyśl o tych dorosłych. One też były kiedyś słodkimi, puchatymi kuleczkami. I tak jak te słodkie kuleczki, one także chcą być kochane. A mają najmniejsze szanse na miłość człowieka i własny, ciepły kąt.


U nas dorosłych kotów dostatek - zadzwoń, jeżeli myślisz o adopcji:

tel. 782 341 515 lub 782 241 515







1,5 ROCZNY CYNAMON CIĄGLE CZEKA NA SWOJĄ SZANSĘ - POKOCHASZ?





środa, 21 października 2015

Opowieść o bezdomnych kotach.

Jak jest z kotami w Pszczynie?

Otóż niestety dla Pszczyńskich porzuconych kotów nie ma nic. Nie ma żadnej kociarni w której bezdomne koty mogłyby oczekiwać domów. Koty są wypuszczane na terenie Zakładu Zieleni Miejskiej. Jakie tu ograniczanie bezdomności skoro koty nie są poddane zabiegom sterylizacji/kastracji? Jaka tu opieka dla kotów? Te co starsze, silniejsze - jakoś sobie poradzą. Niestety maluszki giną pod kołami samochodów.

Większa część kotów z Pszczyny trafia do nas. Odmówić pomocy bezbronnemu stworzeniu, ciężko.Wypuścić kolejnego na terenie MZZ? Bez sensu, bo za chwilę będą kolejne mioty kotów.
Ale co zrobić? Obecnie nasze stado składa się z 55 (!!!) kotów. W większości są to koty zabrane z MZZ.


Jak do nas trafiają? 
Są nam przerzucane przez ogrodzenie co jest zachowaniem totalnie bezmyślnym, bo na podwórku biegają PSY, które niekoniecznie muszą być przyjazne dla kotów! Tym bardziej dla zawiniętych w worek małych kociąt!
Dzwonią do nas ludzie którzy koty znaleźli - proszą o zabranie kotów, a my już zwyczajnie nie mamy gdzie i za co. Jak o tym informujemy to od razu jest nam wykrzyczane - TO OD CZEGO WY JESTEŚCIE?!
Wracając do tematu - skąd trafiają do nas koty: oczywiście także z wyżej wspomnianego MZZ. Niejednokrotnie całymi stadami zabieramy. Bo jak już ktoś przywiezie koty to hurtowo. Często się zastanawiam nad sumieniem ludzi, którzy te koty przywożą - czy naprawdę starają się nie widzieć, że te koty na terenie zakładu nie mają gdzie się podziać? Czy nie jest zastanawiające, żę są zamykane w klatce na zewnątrz? Czy to, że są wypuszczone luzem nie jest dziwaczne?
Wiele kotów zostało nam również przyniesionych z Tychów. Ludzie starają się ominąć tyskie schronisko i dzwonią do nas prosząc o pomoc, przynosząc do jednej z nas do pracy (!), podrzucając pod miejsce pracy...


I wiecie co? Może pół biedy by było gdyby wszyscy Ci, którzy nam podrzucili, przywieźli, zostawili koty -  w jakiś sposób nam pomagali. Podarowaniem karmy, żwirku, kuwet, drobnej wpłaty na profilaktykę (odpchlenie, odrobaczanie, szczepienia), zorganizowaniem domu tymczasowego...
Ale NIE. Zazwyczaj pomoc takich ludzi kończy się na zepchnięciu odpowiedzialności za zwierzę na kogoś innego. Nie patrząc na to, czy ten ktoś poradzi sobie czy nie. 

Czy sobie radzimy?
Już nie. Karma i żwirek przy takim stadzie kończą nam się w zastraszającym tempie. Leczenia, profilaktyka kotów, sterylizacje, kastracje - to wszystko już teraz robimy w lecznicy "na krechę". Bo zwyczajnie nas nie stać. Pomijam fakt miejsca dla kotów - koty mamy ulokowane w naszej kociarni i 2 - óch lecznicach. Wszystkie miejsca są już zapchane po brzegi.

Taka mała ciekawostka - doszły nas słuchy, że osoba dość wysoko postawiona w naszej gminie roznosi plotki jakoby nasza Fundacja ma tyyyyyyyle pieniędzy, nasze zwierzęta są fikcyjne, a my trzepiemy MILIJOOONY na nich (błąd w pisowni zrobiony umyślnie). 
Drogi człowieku - owszem trzepiemy MILIJONY ale na długach w lecznicach - mamy MILIJONY do oddania za zajmowanie się zwierzętami za które powinna być odpowiedzialna gmina! A nie jest.
BO TO MY STERYLIZUJEMY I KASTRUJEMY KOTY! TO MY DAJEMY IM SCHRONIENIE I TO MY TO WSZYSTKO FINANSUJEMY! BEZ ŻĄDNEGO WSPARCIA Z GMINY! ALE JAKO OSOBA MAJĄCA BLISKI KONTAKT Z UM POWINIENEŚ TO CZŁOWIEKU WIEDZIEĆ!

To przykre. 
Przykre, że żyjemy w tak zacofanym miejscu jeżeli chodzi o zwierzęta. 
Tu nikt nie widzi problemu bezdomności, konieczności sterylizacji, POTRZEBY BUDOWY SCHRONISKA!!! 
Pszczyna - niby takie ładne miasto, a pod względem bezdomności zwierząt - CIEMNOGRÓD.


Do rzeczy - słuchajcie, bardzo potrzebujemy Waszej pomocy. Te zwierzęta nie są niczemu winne, że ktoś ma je w poważaniu. 

Potrzebujemy:

* KARMY
* ŻWIRKU
* KUWET
* TRANSPORTERÓW
* ŚRODKÓW NA ODPCHLENIE I ODROBACZENIE
* DOMÓW TYMCZASOWYCH!!!

DAROWIZN NA SZCZEPIENIA, STERYLIZACJE:

33 1540 1128 2081 9100 7566 0001 
Fundacja "Zwierzęca Arkadia" 
ul. Sarenek 10B
43-215 Jankowice

TYTUŁEM: KOTY











wtorek, 20 października 2015

Ostatnie dwa dni zbiórki! HELP!

Zostały nam ostatnie dwa dni zbiórki na kojce i wybieg!

Ciągle są braki, czy damy radę jeszcze coś zebrać w te 2 dni?

Nie poddajemy się! Ciągle liczymy na cud dzięki któremu będziemy w stanie zakupić wszystko co planowaliśmy.

Ale bez Waszej pomocy to się nie uda!


Kochani, te kojce to zbawienie dla niektórych psiaków. Pomóżcie nam pomagać!
Dzięki dodatkowym kojcom kilka psów będzie miało szansę opuścić przepełnioną Miejską Przechowalnię Psów i oczekiwać w spokoju nowego domu we własnym, czystym kojcu.


LINK DO ZBIÓRKI:
https://www.siepomaga.pl/kojce




Między innymi one czekają na pomoc i opuszczenie Przechowalni:









poniedziałek, 19 października 2015

Konie poszukują wirtualnych opiekunów!

Nasze wspaniałe konie także poszukują opiekunów wirtualnych!

Opiekunem wirtualnym konia może zostać każda osoba prywatna, firma lub szkoła.
Koń może mieć kilku opiekunów, aby "dobić" do kwoty potrzebnej miesięcznie na utrzymanie zwierzaka.

Rozróżniamy 2 rodzaje adopcji wirtualnej:

* całkowita - w przypadku finansowania konia przez jedną osobę lub instytucję.
* niepełna - w przypadku gdy na utrzymanie konia składa się kilka osób.


Koszt miesięcznego utrzymania konia to 250 zł - 300 zł. W zależności od schorzenia danego konia i ilości leków lub suplementów które musimy zakupić.

Opiekun wirtualny może odwiedzić swojego podopiecznego KONIECZNIE z przysmakiem w postaci marchewki :) -  w każdą sobotę (godziny ustalane indywidualnie pod nr tel: 782 241 515).

Nasza stajnia mieści się w okolicach Pszczyny.




Konie szukające opiekunów wirtualnych:


MIRANDA

Mirka nazywana Starszą lub po prostu Księżniczką - to prawie 20 letnia, spracowana klacz po wielu kontuzjach. Mira trafiła do nas z jednej ze szkółek jeździeckich. Stan jej nóg pozostawiał wiele do życzenia. Ma zwyrodnienia mięśni międzykostnych we wszystkich 4 nogach. "Wisi" na pęcinach. W jednej z nóg ma także zwapnienie ścięgien. Klacz porusza się praktycznie tylko stępem. 
Mira jest klaczą o wspaniałym charakterze. Jest bardzo cierpliwa, spokojna. Uwielbia czyszczenie. Staje wtedy bez ruchu i przymykając oczy oddaje się przyjemnym zabiegom :)
Miranda co jakiś czas musi otrzymywać suplementy w postaci glukozaminy i MSM - najlepiej połączenie obu tych składników w postaci płynnej. Oprócz tego jada musli dla seniorów podtrzymujące kondycję, ponieważ Mirka ma problem z zachowaniem odpowiedniej wagi.
Poszukujemy dla niej opiekuna/ów wirtualnych którzy pokochają ją tak mocno jak my i zechcą wspierać jej spokojną emeryturę!





LUCKY

Lucky jest 22 letnim, rosłym wałachem o zdziwionym spojrzeniu. Wałaszek zachwyca swoją urodą i spokojem. Przez wolontariuszy nazywany jest dystyngowanym, starszym panem. Lucky trafił do nas na spokojną emeryturę. Był kiedyś skoczkiem, niestety kontuzja uniemożliwiła mu dalszą karierę.
Czasem utyka na jedną z nóg - zazwyczaj wtedy gdy pogoda zaczyna się psuć. Zwyrodnienie daje o sobie znać. Oprócz tego na szczęście nic mu nie dolega (tfuuu, tfuuu) i cieszy się urokami życia emeryta. Wałach mimo swoich gabarytów jest ulubieńcem wolontariuszy, ponieważ bez problemu daje się czyścić z każdej możliwej strony, jest tak jak i Mira cierpliwy i opanowany.






HABS


Habs jest młodym koniem, krępym koniem posiadającym tylko jedno sprawne oko. Na drugie jest ślepy. Nie jest do końca znana przyczyna urazu drugiego oka - pewne jest to, że był to uraz mechaniczny. Oko jest cofnięte, jakby szarpnięte do tyłu przez co wytworzyło się "mikro oko", gałka oczna jest do połowy schowana. Habsowi brak oka w niczym nie przeszkadza, oprócz tego, że czasem zdarzy mu się "nie zmieścić" w przejściu lub nie zauważyć człowieka stojącego "ze ślepej strony". Obserwując go na pastwisku można zauważyć specyficznie noszoną przez niego głowę - wygiętą w taki sposób aby widzieć na tyle wyraźnie na ile to możliwe, a także w miarę możliwości ocenić odległości. Habs ma problem z zadnimi nogami - tak jak w przypadku Miry - "wisi" na pęcinach. Jako 8 miesięczne ŹREBIĘ (!) miał już zakładane siodło i wsadzanego człowieka na grzbiet - u poprzedniego właściciela. Najprawdopodobniej to jest przyczyna jego niezbyt dobrego stanu nóg. 
Habs jest koniem, który ma problem w relacjach z innymi końmi. Jako źrebię stał z matką i krowami przypięty łańcuchem do żłobu. Nie mógł się od małego prawidłowo rozwijać behawioralnie przez brak kontaktu z innymi osobnikami swojego gatunku. Habs ciągle uczy się języka koni podpatrując swoich starszych towarzyszy - ale z bezpiecznej odległości.






JAZULA


Jazula trafiła do nas stosunkowo niedawno, bo końcem sierpnia 2015 roku. Jest 19 letnią, skarogniadą klaczą. Jej historia jest dość smutna, najpierw przechodziła z rąk do rąk, była kilka razy kontuzjowana, brała udział w wielu zawodach. Jej ostatnia właścicielka z bólem serca szukała dla niej miejsca gdzie będzie mogła spędzić ostatnie lata w spokoju. Niestety zainteresowani nią byli tylko handlarze koni skupujący konie na mięso - a że Jazula jest klaczą "dobrze odżywioną" była łakomym kąskiem.
Postanowiliśmy przyjąć klacz pod swoje skrzydła i dać jej szansę na emeryturę na jaką zasługuje każdy koń. Nasza Żazi - jak ją pieszczotliwie nazywamy jest ogromnym ( w dosłownym tego słowa znaczeniu :D ) łakomczuchem i pieszczochem. Zawsze jako pierwsza przybiega do człowieka na pastwisku na porcję czułości. Uwielbia kontakt z człowiekiem, często zdarza jej się drzemać opierając głowę na ramieniu człowieka. Jest klaczą z ogromnym sercem do ludzi - mimo krzywd i wykorzystywania na jakie była zdana we wcześniejszych latach.
Jazula wraz z Mirką i Lakim są końmi - nauczycielami dla wolontariuszy, którzy swoją przygodę z końmi dopiero zaczynają. A jak każdy koniarz wie - przygoda z końmi zaczyna się od nauki poprawnej pielęgnacji kopytnego :)







Jesteś zainteresowany objęciem opieką wirtualną któregoś z naszych koni?
Napisz do nas: zwierzeca_arkadia@poczta.fm 
Lub zadzwoń: 782 241 515


Twoja pomoc pomoże nam w utrzymaniu naszych podopiecznych, a także da szansę na ratowanie innych potrzebujących koni!






sobota, 17 października 2015

A może coś ślicznego, mruczącego co niesie radość i dodatkowo w prążki?

No właśnie! - A może mruczący antydepresant na kolana, odprężający po ciężkim dniu??
Pomoże i poprawi humor.
Zapomnisz przy takim cudaku o tym, że cały świat uwziął się na Ciebie!
Tak się składa, że mamy takowe cudeńska do adopcji :D

Kontakt:
782 24 15 15 / 782 34 15 15






niedziela, 11 października 2015

Eko torby - kup - wesprzyj zwierzaki!

Na sprzedaż posiadamy fajne eko torby w 3 kolorach: różowe, czarne i beżowe.
Z których całkowity dochód zostanie przeznaczony dla zwierzaków!


Może ktoś zechciałby zakupić jedną przy okazji robiąc coś dobrego? :)

Cena 1 sztuki to 15 zł + wysyłka (lub odbiór osobisty).

Chętnych zapraszamy do kontaktu na e-mail: zwierzeca_arkadia@poczta.fm
Lub kontakt na naszym FB na priv :)

Skusisz się? :)








sobota, 10 października 2015

Świnia na kolanach? Czemu by nie :)

Troszkę odświeżamy wieści o naszym świńskim towarzyszu - Bekonie :)

Bekuś rośnie jak na drożdżach, obrósł w świetną "szczecinę", nasz dzieciak zaczyna dorastać (przeglądając zdjęcia z pierwszych dni u nas, aż się łezka w oku kręci, że nasze dziecko tak wyrosło, a my nie wiemy kiedy to zleciało! ):)

Duża część społeczeństwa widywała świnki zapewne jedynie w sklepie mięsnym - nie oszukujmy się ale takie są realia. Mało kto ma okazję poznać jakie naprawdę są te zwierzęta.

Powiem Wam, że świnie są niesamowite. Uważam, że śmiało mogą konkurować z psami czy kotami. Są baaardzo towarzyskie, niezwykle inteligentne, bardzo szybko się uczą.

Nasz Bekon początkowo chodził w szelkach i na 10 metrowej smyczy. Obecnie chodzi za nami krok w krok bez "uwięzi". Reaguje na imię, sam prosi o pieszczoty, pcha się na kolana (a już trochę waży :) ), wywala brzuszek do drapania - jednym słowem jest przeuroczy!

Śmiało mogę stwierdzić, że na chwilę obecną Bekon akceptuje wszystkie zwierzęta, od psów i kotów po konie. Aczkolwiek zdecydowanie woli koty.

Obcej osobie nie da się dotknąć od razu, najpierw musi obwąchać, przyjrzeć się, a dopiero potem królewicz da się podrapać.

Dodam, że Bekon to bardzo czysty gość - załatwia się tylko do kuwety. Nie był tego przez nas uczony. Po prostu postawiliśmy kuwetę "na próbę" - doskonale wiedział co i jak :)

Zdecydowanie polecam świnie jako zwierzęta towarzyszące ALE po ówczesnym zapoznaniu się ze specyfiką gatunku.

Ktoś mnie ostatnio zapytał: Czy świnia zachowuje się bardziej jak kot czy jak pies?
Odpowiedź brzmi: Świnia zachowuje się jak świnia - to zwierzak nie do podrobienia :)

Bekulek uwielbia orzeszki i wszelkie możliwe warzywa i owoce - może ktoś zechciałby mu podarować troszkę przysmaku? :)

A poniżej, jeszcze ciepłe zdjęcia Bekusia z dzisiaj - czyż nie jest cudny? :)